W Dawnej Warszawie



W dawnej Warszawie duże zniszczenia wywoływały częste pożary, przed którymi miasto nie było zabezpieczone. Gęsta, często drewniana zabudowa sprzyjała rozprzestrzenianie sie ognia, a słabe zaopatrzenie w wodę, brak odpowiedniego sprzętu przeciwpożarowego i wyspecjalizowanej grupy ratowników, zdolnych podjąć skuteczne działania, utrudniało akcje gaśnicze. Mimo wielu prób podejmowanych przez władze, a zmierzających do poprawy tej sytuacji, walka z pożarem, tak jak w wielu innych europejskich miastach, sprowadzała się do "pospolitego ruszenia" mieszkańców, a właściwie grup rzemieślników. Mieli oni obowiązek, na sygnał trąbacza miejskiego, stawic sie do pożaru. Najczęściej byli to ludzie nieprzygotowani do tego rodzaju działań, dysponujący prymitywnym sprzetem gaśniczym, takim jak siekiery, bosaki, wiadra zwane węborkami, rzadziej szpryczami, czyli najprostszymi sikawkami ręcznymi.

Gdy Warszawa stała się miastem stołecznym, a więc miejscem częstych zgromadzeń, zagrożenie wzrosło. Szczególne niebezpieczeństwo stwarzały elekcje królewskie, sejmy i sejmiki szlacheckie, gdyż wtedy zjeżdżały tłumy uczestników i obserwatorów ważnych wydarzeń. Ponieważ w mieście nie było dostatecznej liczby gospód i zajazdów, przybywajaca tu szlachta najczściej biwakowała na głównych placach i sąsiadujących z nimi ulicami, paląc ogniska, by się ogrzać lub przygotować pożywienie. A że przy tym często sięgano do flaszek i antałków z mocniejszym trunkiem, więc o zaprószenie czy zawleczenie ognia nie było trudno. A kiedy taki pozar wybuchał w obrębie murów miata, najczęściej niszczył od razu kilka domów i pałaców. Nie obywało się przy tym bez grabieży. Pożar powstały w obrębie placu Zamkowego bywał zagrożeniem nie tylko dla zamku, i dla samego majestatu królewskiego. Tak było w 1607r., kiedy to król Zygmunt III Waza wraz z rodzina przed pożarem uciekać z zamku.

Władze miejskie próbowały w różny sposób zapobiegać niebezpieczeństwom pożarów w Warszawie. Powoływano strażników wieżowych na ratuszu, stróżów nocnych, kupowano i gromadzono w ratuszu staromiejskim sprzęt gaśniczy. Nie udało się jednak osiągnąć zdecydowanej poprawy w tym zakresie. W dalszym ciągu spieszono do ognia, "jak rozum i dobra wola wskazywała".

Sytuacja sie zmieniła, gdy organizację walki z pożarami, za pośrednictwem marszałków wielkich koronnych, przejął władze w Rzeczypospolitej. Marszałkowie stali sie odpowiedzialni za bezpieczeństwo króla w miejscu jego stałego pobytu, również bezpiczeństwo pożarowe.

Pierwszym wielkim reformatorem porządku pod tym względem w Warszawie był m.w.k. Franciszek Bieliński. W ogłoszonym w 1760r. zarządzeniu, nakazał między innymi zburzenie niebezpiecznych kominów drewnianych i usprawnienie systemu zaopatrzenia w wodę poprzez budowę wodociągów i stawianie przy studniach wielkich kadzi z wodą. Ograniczył też do niezbęnego inimum liczbę uczestników akcji ratowniczych. Wreszcie reaktywował działalność Komisji Brukowej zajmującej się-pod jego kierownictwem- porządkowanie ciągów komunikacyjnych i oczyszczaniu miasta.

Dalej idące zmiany nastąpiły w czasach stanisławoaskich. Następca Bielińskiego, marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski, wydał w 1767r. nowe rozporządzenie, które dało poczatek pierwszej w Polsce zawodowej straży ogniowej. Powołał mianowicie tzw. oddział gemajnów (żołnierzy) przeszkolonych do walki z pożarami i dysponujących odpowiednim sprzetem. Jednak mimo zainteresowania nim samego kóla Stanisława Augusta Poniatowskiego, oddział nie przetrwał nawet jednego roku.

W 1779r. tenże marszałek ogłosił "Porządek ogniowy w Warszawie", który kodyfikował dotychczas obowiązujące przepisy i wprowadzał nowe ustalenia. Powołany został intendent ogniowy, odpowiedzialny za całokształcenie ochrony przeciwpożarowej w mieście. Jednak w dalszym ciągu ratownikami byli ludzie nie najlepiej do tego przygotowani.

Przy większych pożarach pomocy w akcji ratowniczej udzielały niewielkie oddziały wojskowe, tzw. pikiety ogniowe. Wiadomość o pożarze ogłaszał z wierzy ratuszowej trębacz miejski, powtarzał ją wojskowy dobosz. Mimo tych wszystkich usprawnień, wybuchające od czasu do czasu pożary ciągle powodowały ogromne straty. Kiedy na skutek nieudolnej akcji ratunkowo- gaśniczej spalił sie jeden z najpiękniejszych obiektów stolicy- pałac Krasińskich, zwany pałacem Rzeczypospolitej, a później jedna z kamienic, w której okrutną śmierć ponieśli jej mieszkańcy, król nakazał sprowadzić z Anglii wielką drabinę ratowniczą, sięgającą wyższych pięter, i nową sikawkę.

Proces wszelkich reform w kraju, również w dziedzinie poarnictwa, wstrzymała utrata przez Polskę niepodległości.

W czasie zaborów w Warszawie niewiele sie zmieniło, w dalszym ciągu działali intendenci ogniowi, ale już stróze nocni, wobec braku nadzoru, w ogóle nie wypełniali swoich obowiązków.

W 1800r. grupa zaniepokojonych o swje bezpieczeństwo mieszczan utworzyła Stowarzyszenie Ratunkowe od Ognia. W sześć lat później przy komendzie policji utworzono oddział pożarny. Działał on 10 lat. Po likwidacji jego miejsce zajął ponownie obsługiwany przez kilkudziesięciu robotników tzw. magazyn karowy, w którym gromadzono sprzęt niezbędny do utrzymywania czystości i porządku. Nazwa pochodziła od kar, czyli wózków konnych, którymi wywożono śmieci. Właściciele domów zostali zobowiązani do posiadania podstawowego sprzętu przeciwpożarowego: drabin, bosaków, węborków. Bogatsi mieszkańcy kupowali sprzęt wyższej klasy- sikawki.

W latach 1818-19 pojawili sie w mieście dziesiętnicy i setnicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo odpowiednio 10 i 100 budynków. Na kurtkach nosili blaszane oznakowania z napisem "Straż Ogniowa". W tym samym roku wprowadzono też w Warszawie kontrole czynności kominiarskich. W czasie Powstania Listopadowego Rząd Narodowy powołał do życia straż ogniową, rekrutującą się z oddziałów wojskowych, tzw. korpus pompierów. Wyposażony w sprzęt gaśniczy, pełnili w wyznaczonych miejscach stałe dyżury. Większe ilości sprzętu przechowywano w dalszym ciągu w magazynie karowym.

Była to prawie profesjonalna straz ogniowa. Po upadku powstania przestała jednak działać i wszystko zostało po staremu.

Jeszcze przed Powstanim Listopadowym wielu światłyh obywateli próbowałó indywidualnie wpłynąć na poprawę stanu rzeczy. Np. niejaki Rudnicki opracował projekt utworzenia zawodowej straży ogniowej. Zapoznał się z nim znany działacz polityki T.A.Mostowski i podjoł próbę wprowadzenia go w zycie, niestety nieudaną.

W 1834r. Rada Aministracyjna Królestwa Polskiego podjęła decyzję o utworzeniu w Warszawie straży ogniowej. Została ona zatwierdzona przez cara Mikołaja I dwa lata później, 1 stycznia 1836r.

Warszawska Straz Ogniowa, wzorowana na straży petersburskiej, rozpoczęła służbę dla miasta, a jej pierwszym naczelnikiem został ppłk piechoty, Polak Jan Robosz.




Menu
















Ratusz na Starym Mieście, miejsce urzędowania radców miejskich, intendenta ogniowego i trębacza miejskiego.















Komenda WSO
i siedziba I-go oddziału
















Wielka sikawka, służąca do obrony Zamku Królewskiego